Gdy rozpoczynał on swoją przygodę z pierwszą drużyną Barcy wszyscy zapowiadali mu świetlaną karierę i wpisanie do panteonu gwiazd Dumy Katalonii. Po latach z tych oczekiwań pozostań tylko niesmak… i problem z odejściem.
Nie tak dawno temu większość europejskich klubów zabijałaby się, aby móc podpisać kontrakt z Ansu Fatim. Hiszpan z framugą wszedł do pierwszej drużyny i pokazywał ogromny potencjał, który miał wkrótce eksplodować. Niestety, zawodnika zatrzymały kontuzje i po niezbyt udanych wypożyczeniach nie ma on przyszłości w klubie. Problem w tym, że brakowało ofert za skrzydłowego, nikt nie chciał brać kota w worku.
Do pewnego momentu, bo jak donosi „El Nacional” – w końcu znalazł się chętny na usługi Hiszpana. Nie jest tu jednak mowa o żadnej topowej lidze w Europie, a o przenosinach na Bliski Wschód. Pojawiło się bowiem zainteresowanie jednego z klubów z Arabii Saudyjskiej, który jest w stanie zapłacić… 10 milionów euro. Patrząc na fakt, że brakuje za niego ofert z pewnością klub schyli się nad propozycją, mało wskazuje jednak na to, żeby sam zawodnik przyjął tę ofertę.
Sprzedaż za tak niską kwotę z pewnością byłaby szczęściem w nieszczęściu. Klub zrobiłby miejsce na nowych graczy i otrzymał drobny zastrzyk finansowy. Patrząc jednak na to jaki potencjał posiadał Fati to taka kwota jest bardzo skromna. Z braku laku wydaje się jednak, że klub może zgodzić się na proponowane warunki.