Barcelona w sezonie 2025/2026 może mówić o gigantycznym pechu. Przez cały sezon nie opuszczają nas kontuzje, które często mogą mieć wpływ na dalsze wyniki zespołu. Gdy wydawało się, że wszystko wraca do normy przydarzył się kolejny uraz. Ile można?
Z pewnością zarówno w gabinetach klubowych jak i w szatni wszyscy mają już powoli serdecznie dość pecha, który prześladuje nas właściwie od rewanżowego półfinału Ligi Mistrzów z Interem. W sezonie 25/26 szczególnie mocno objawia się to kontuzjami. Na obecną chwilę urazy leczą: Pedri, Gavi i Raphinha. Ten drugi jeszcze przez dłuższy czas będzie niedostępny. Pozostali już w kolejnym spotkaniu powinni być dostępni do dyspozycji trenera.
Wydawało się więc, że Barcelona może wziąć w końcu głęboki oddech i się zrelaksować. Wracają do pełni swojej siły rażenia, cóż… wracali. Jak się bowiem okazuje w feralnym meczu z Chelsea urazu doznał Fermin Lopez. Hiszpan zgodnie z doniesieniami nabawił się drobnego urazu mięśnia płaszczkowatego w prawej nodze. Jego przerwa nie powinna być na szczęście długa – mówi się o dwóch tygodniach przerwy.
Nie zmienia to jednak faktu, że ten sezon to istny horror, który wydatnie wpływa na wyniki osiągane przez ekipę Hansiego Flicka. Na obecną chwilę są bliscy wypadnięcia z rozgrywek Ligi Mistrzów zajmując 18. pozycję z 7 punktami na koncie. Nieco lepiej jest w LaLiga, tam tracimy jedynie punkt do „Królewskich”. Zapewne te pozycje byłyby lepsze gdyby nie feralne kontuzje, oby ta Fermina była już ostatnią…
